piątek, 8 lipca 2016

biurokracja

Rada Europy, Rada Europejska, Rada Unii Europejskiej… Jak widać brakuje słów do nazywania tej biurokracji, nic więc dziwnego, że każdemu wszystko się myli (a może o to chodzi?) i zwykły obywatel nie ma pojęcia, co ta armia urzędników tak naprawdę robi. Tusk jeszcze jednym królem (dekoracyjnym?) tego biurokratycznego molocha? W sumie to chyba logiczny wybór, bo Polska należy przecież do europejskiej czołówki biurokratycznej z 700 tysiącami urzędników, utrzymanie których kosztuje przeciętnego Polaka ok. 1000 złotych miesięcznie.Jadę sobie autobusem linii 180. Na siedzeniach naprzeciwko mnie siedzi sobie para: pan tak pod siedemdziesiątkę, pani również. Pan miętosi czule łapkę Pani i opowiada: „A teraz pójdziemy na wódkę na Stary Rynek, potem do restauracji, a na koniec jak zdążymy, to skoczymy do Muzeum Narodowego”. Pani szczerząc się od ucha do ucha: „No to po takim maratonie to spać będziemy do jutra” Autobus się kolebie Alejami Ujazdowskimi, pan opowiada dlaczego Aleja Szucha nazywa się jak się nazywa i jaką ma za sobą historię. Na jednym z przystanków wsiada babeczka koło 50. Koleś lat 20 siedzący obok zrywa się krzycząc „Proszę siadać, proszę siadać”. Babeczka śmiejąc się perliście: „No ja Cię przepraszam, ale taka stara jeszcze nie jestem”. Chłopaczyna opada na siedzenie, autobus się kolebie, świat zatapia się w słuchawkach iphonów, stronach gazet i książek. Toteż nikt nie zauważa wsiadającego do autobusu staruszka – bluza adidasa, dżinsy, koszulka polo okulary przeciwsłoneczne i uśmiech dookoła głowy. Nikt poza pierwszą Panią od wódeczki na starówce. Rzeczona zrywa się ze swojego miejsca patrząc na staruszka, zaczytana część świata podnosi głowy znad książek i również wstaje pokazując staruszkowi miejsce. Ten początkowo się kryguje, no ale siada i uśmiecha się jeszcze szerzej, choć wydawałoby się, że to niemożliwe. Po sekundzie na kolana tarabani mu się wnuczek mamroczący z niezadowoleniem w języku lengłidź, że zmęczony, że ciasno, że brak czekolady. Na to jak spod ziemi wyrasta mama i z zamorskim akcentem tłumaczy room escape latorośli, że albo u dziadka na kolanach, albo na stojąco, więc jakby nie ma o czym mówić. A tak naprawdę, to co konkretnie robi przewodniczący Rady Europejskiej? Wie ktoś? Bo to, że będzie zarabiał ok 42 tys. dolarów miesięcznie (ponad pół miliona dolarów rocznie – czyli więcej, niż zarabia prezydent Stanów Zjednoczonych) to wiemy. (Ale nie powiemy, bo przecież dżentelmenom o pieniądzach mówić nie wypada. Dżentelmeni wiedzą, że pieniądze, zwłaszcza wielkie, lubią ciszę.)Jakoś mam już dosyć wojowników room escape idei i rozmaitych fundamentalistów. Brak poglądów – poza przypadkami ciężkich niedorozwojów – też jest poglądem. A już w przypadku osób kulturalnych i ugodowych – nie ma nic ambitniejszego jak reprezentować „uśredniony, najwygodniejszy pogląd ogółu”. Przypomina mi się tu anegdota (upowszechniona też przez Wisławę Szymborską) o Einsteinie, który po wniebowstąpieniu i przeproszeniu wtrójcyjedynego, że weń nie wierzył, uprosił kreatora o wzór jaki zastosował przy stworzeniu świata. Gdy ten zapisał pół tablicy, Einstein mu przerwał i pokazując palcem zawołał: ależ tu jest błąd! Na co stwórca, bez zaskoczenia: – No właśnie… Nic na to jednak nie poradzę room escape, że niebotyczne gaże urzędników UE wydają mi się czasem zalegalizowaną formą korupcji – kupowania przez biurokratyczno-decyzyjny moloch ludzi, forsowania pewnych politycznych posunięć i wzmacniania własnego establishmentu. Demokratyczna kontrola całego tego układu będzie coraz bardziej trudna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz